Ile jest dialektów? Tyle co miast i wiosek - i jeszcze troszeczkę, bo miasta takie jak Haugesund (wielkości Świnoujścia) mogą ich mieć kilka. Zdarza się - rzadko bo rzadko, ale jednak - że dwóch Norwegów musi komunikować się między sobą po angielsku. Na szczęście angielski znają tu wszyscy. Na poniższym wideo możecie posłuchać różnic w intonacji.
A na tym odmiennego słownictwa. Piosenka składa się tylko z jednej zwrotki, powtarzanej we wciąż nowych dialektach:
Nie tylko odmienne słownictwo potrafi zasiać zamęt. Mój przyjaciel z Kongsberga próbował pewnego razu skomunikować się z siostrą mieszkającą na północy kraju. Zadzwonił, a telefon odebrał jej mąż. Dialog wyglądał mniej więcej tak:
- Cześć, chciałbym rozmawiać z siostrą.
- *z głębokim smutkiem" - przykro mi, ale to niemożliwe...
- Co się stało? Miała wypadek? Choruje?
-*z jeszcze głębszym smutkiem" - nie, poszła do sklepu...
Głęboki smutek w głosie to po prostu jedna z cech charakterystycznych dialektu tamtego miesjca. Inne potrafią brzmieć nieco hindusko, jeszcze inne gardłowo, melodyjnie lub skrzekliwie. Mieszkańcy Haugesund twierdzą, że ich dialekt jest najseksowniejszym w całej Norwegii, i że wyrywają na niego mieszkańców Stolycy. W moich uszach brzmi raczej dziecinnie - spróbujcie powiedzieć "ciepe ciokolade i cina"* nie brzmiąc jak szalona babcia ciumciająca do oseska.
*kjøpe sjokolade i Kina = kupić czekoladę w Chinach
Jak wspomniałam powyżej, Norwegia uznaje aż trzy języki urzędowe: Bokmål, Nynorsk i Samisk. Bokmål jest najbardziej popularnym językiem i jedynym, którego możemy nauczyć się na kursach dla emigrantów. Jest to język, który można nazwać "naturalnym" - gdyby nie interwencja rządu, tylko on byłby "wspólną mową" tego kraju. Jego kształt jest ściśle związany z burzliwą histrorią Norwegii. Choć teraz jest ona jednym z najbogatszych krajów świata, nie było tak zawsze. W zasadzie poprzednia Złota Era skończyła się w trzynastym wieku, a następujace po niej pasmo nieszczęść trwało aż do wieku dwudziestego. W 1349 roku zaraza wybiła połowę populacji. Zdziesiątkowany naród był zbyt słaby, by móc sobie radzić samodzielnie. Stworzono więc Unię Kalmarską łączącą trzy skandynawskie narody, tym bardziej naturalną, że z powodu praw sukcesji Dania i Norwegia miały wspólnego króla. Ponieważ w tym czasie Dania miała większą populację niż Norwegia i Szwecja razem wzięte, stamtąd zarządzano unią, co wywarło głęboki wpływ na kształt relacji pomiędzy skandynawskimi krajami. Dwór i lwia część urzędników posługiwała się głównie duńskim. Wpływy duńskiego wzrosły jeszcze bardziej po 1520 roku, kiedy to Szwecja wzmocniła się na tyle, by zawalczyć o niezależność. Norwegia jednak wciąż była słabym, kiepsko zaludnionym rolniczym krajem z ogromnym pechem. Kiedy w 1537 próbowała się bronić przed narzuconą przez Danię reformacją, opór został bez większego wysiłku stłamszony, wszystkie skarby kościoła wywiezione do Danii, a ziemie kościelne przeszły na duńską własność. W tym czasie też zaczęto nauczać w norweskich szkołach wyłącznie duńskiego języka. W szesnastym wieku w całej Norwegii mieszkało tylko 150 tysięcy osób. Az do początku dziewiętnastego wieku Norwegia musiała oddawać dwie trzecie narodowego dochodu Danii. Dopiero w 1814 ten wyniszczony kraj odbiła sobie Szwecja, zgadzając się na stworzenie norweskiej Konstytucji. Na niepodległość Norwegia musiała czekać jeszcze niemal sto lat, aż do 1905 roku. Straszliwy pech nie dał jednak o sobie zapomnieć - pozwolił cieszyć się wolnością tylko czterdzieści lat - do momentu, w którym naziści postanowili wcielić w życie plan podboju świata. Na poniższym wideo historia Świata z punktu widzenia Norwegii:
Jak można się spodziewać po tylu stuleciach ucisku język, którym posługiwała się rdzenna ludność niewiele przypominał język wikingów. Tak właśnie powstał Bokmål - skrzyżowanie starych dialektów z silnymi wpływami duńskiego. Centrum Bokmålu to Oslo - dlatego też mieszkańcy zachodniego wybrzeża twierdzą, że Oslo to nie Norwegia. Odmawiają posługiwania się tym językiem, uzywając w zamian lokalnych dialektów. Korzystają z niego tylko, kiedy jadą do Danii, po czym oburzają się na duńczyków, gdy ci ich nie rozumieja - twierdząc, że robią im to na złość. "Przecież mówimy do nich po duńsku!"
Po wojnie rząd norweski postanowił wrócić do korzeni - pozbyć się tych irytujących duńskich wpływów i wprowadzić do użytku prawdziwie norweski język. Do tego celu użyto Nynorsk, który został sztucznie stworzony w dziewiętnastym wieku przez językoznawcę i poetę Ivara Aasena.
Jak się tworzy nowy język? Ivar jeździł po całym kraju wsłuchując się w przerozne dialekty. Twierdził, że mają one wspólną bazę, która jest jednak odmienna w swej istocie od podstawowych zasad duńskiego, i gdyby wydestylować zasady wspólne dla wszystkich dialektów, otrzymało by się język perfekcyjnie norweski.
Nynorsk jest jednak o wiele mniej intuicyjnym językiem niż Bokmål i mimo, że dzieci uczą się go w szkołach, na codzień posługuje się nim tylko około dwunastu procent całej populacji. Największą popularnością cieszył się w latach czterdziestych dwudziestego wieku, kiedy po zakończeniu drugiej wojny duch patriotyzmu najsilniej płonął w narodzie.
W trzecim języku urzędowym, Samisk, nie znajdziemy żadnych podobieństw do dwóch poprzednio wymienionych. Nie należy on nawet do tego samego drzewa językowego - a najbliższych krewnych posiada dopiero w Finlandii. Samisk to tak naprawdę nawet nie jest jeden język - tylko nazwa zbiorcza różnych dialektów, którymi posługują się Sami. Możecie ich znać jako Lapończyków, ale podobnie jak w przypadku Eskimosów, nazwa ta jest dla nich obraźliwa. Mimo iż Sami żyli na dalekiej północy od wieków, nie byli akceptowani przez norweskie społeczeństwo - delikatnie mówiąc. Długie wieki ignorowani, zostali w dziewiętnastym wieku poddani nieudanym próbom przymusowej norwegizacji. Dopiero w 1990 roku uznano wreszcie oficjalnie ich prawo do pielęgnowania własnego języka i kultury, utworzyli nawet swój własny parlament.
A tak z norweskim radzą sobie obcokrajowcy :